22 marca 2015

Świat na granicy

Ranek. Omal nie wpadłem w trans. Odkurzyłem stary bęben. Zrobiłem pałeczkę i usiadłem na kanapie. Zamknąłem oczy i zacząłem podróż. Trwało to kilka minut, ale nie byłem w stanie oderwać się od teraz. Bęben odprowadziłem do stajni.

Wieczór. Włączyłem bębny szamańskie Michaela Harnera i założyłem słuchawki. Po kilku minutach zacząłem odczuwać znany mi stan odrętwienia. Tak jakbym wewnętrznie musiał przekroczyć jakąś granicę, rozerwać krępujące więzy. Umysł poszukiwał oparcia w doznaniach, których celowo starałem się mu nie dostarczać. Ciemność, bezruch.

Umysł wygrał. Dostarczył mi bodźców ze swojej strony. Wprowadził konia trojańskiego do mojej zmieniającej się świadomości. W nocną ciszę wdarł się hałas. Uwierzyłem, że ktoś chodzi po mieszkaniu. Tuż za drzwiami znajdującymi się obok mojej głowy usłyszałem stuknięcie - raz, drugi. Poddałem się.

***