23 lipca 2013

Zagórzenia psychiczne i inne z pogranicza

*
Tak sobie patrzę na mój ostatni wpis sprzed 2 miesięcy z górką, zastanawiając się czy jeszcze warto... Skoro tak dużo wody upłynęło, to czy na pewno jest mi potrzebne pisanie? Chyba jest to jakieś stadium (ciśnie mi się na myśl, że może również studium?) ucieczki od kreatywności. Moim zdaniem, powinno to być sklasyfikowane jako jednostka chorobowa. Podobnie, psychologiczne terapeutyzowanie zagórzeń psychicznych, tudzież mentalnych

*
Moja psina zaznała dziś skalpela bez znieczulenia. Rany! Co za dzielny psiak. Nawet nie pisnęła, gdy ostrze wycinało jej kawał skóry. Leży teraz i patrzy na mnie ironicznie. 

A mnie mentalny skalpel buszuje gdzieś pomiędzy półkulami i wycina co popadnie, więc wydzieram się na wszystko po drodze. 

*
Pierwszy raz w życiu uratowałem kwiaty. Zakwitły wprawiając mnie w zachwyt. Nawet kaktusy zaczęły odżywać. Nawet cholerne kaktusy! 

*
A ten tnie co popadnie...

*
Gdyby cała twórcza energia, która jest we mnie skumulowana zamieniła się w małe, żółte grosiki, to udusiłbym się pod ich ciężarem. A ta suka gryzie, ale nie dusi! To gorsze, bo i tak krwi od tego nie ubywa...